E'to xuzhe chem Rossiya... a xuzhe uzhe netu;))))) wtorek, 5 sierpnia 2008

Tak jak się spodziewałem czas, którym tak niespodziewanie zostałem obdarowany, zagospodarował się sam. Odespawszy chińskie wojaże ruszyłem na szlak irkuckich księgarni i tak spotkałem Michała i Ewelinę, którzy od Bajkału zaczęli swoją podróż dookoła Azji. Upolowałem ich błądzących w centrum, w poszukiwaniu miejsca, gdzie można by coś zjeść. Jak się okazuje wyzwanie to nie lada, bo informacje w przewodnikach nieaktualne, a w samym Irkucku faktycznie ciężko znaleźć przyzwoity lokal, gdzie można zjeść za rozsądną cenę.

Od słowa do słowa i wylądowaliśmy razem na Olchonie. O samej wyspie już trochę pisałem, miałem okazję tam gościć pod koniec kwietnia i obiecałem sobie wtedy, oczarowany jej urokiem, że tu jeszcze wrócę latem. Nieoczekiwanie dotrzymałem słowa. Do Chuzhiru położonego w centrum wyspy zabrał nas w sobotę z rana kursowy, zabytkowy Ikarus. Podróż, choć ponad dziesięciogodzinna minęła, za sprawą kierowcy - żartownisia, w przezabawnej atmosferze.

Jeszcze przed ruszeniem, któryś z pasażerów rzucił:
- ni odno okoshko ne otkryvaetsya! (żadno z okien się nie otwiera!)
Na co kierowca:
- vot v koreiskix avtobusax vse otkryvaetsya, v ruskix uzhe davno ne otkryvaetsya... spasibo chto vobshche edet... (w koreańskich autobusach wszystko się otwiera, w ruskich już dawno przestało, i tak cud, że w ogóle jedzie... - park zabytkowych radzieckich pojazdów zastąpiły w Irkucku jeszcze starsze, choć z reguły bardziej sprawne, autobusy sprowadzone z Korei)

Zbliżając się do stromego wzniesienia jeden z pasażerów z przekorą:
- vot seichas uznaete chto e'to nastoyashchaya Rossiya! (no to teraz zobaczycie co to prawdziwa Rosja)
Kierowca:
- e'to xuzhe chem Rossiya... a xuzhe uzhe netu... (gorzej niż Rosja... a gorzej to już nie ma...) :D

Ciężko mi było powstrzymać się od śmiechu. No dobra, nawet nie próbowałem.

Wracając dzisiaj o świcie do Irkucka przypadło mi miejsce obok młodego Buriata, który jeszcze nie skończył imprezy... Choć z koncentracją ciężko mu szło, usilnie próbował ze mną pogadać. Zwierzywszy mi się skąd, dokąd po co i jak jedzie przeszedł do standardowego pytania:
- otkuda? (skąd jesteś?)
- iz Polshi (z Polski)
- e'to gorod? (to miasto?)
- strana (kraj)
- derevnya? (wioska?)
- net, drugaya strana (nie, inny kraj)
- daleko ot Irkutska?
- sem' tysyach kilometrov (7000km)
- sem'desyat? (70km?)
- sem' tysyach! (7000km)
- eee...

I zrobił minę jakby to wybiegało poza jego poziom abstrakcji... a może go nauczyli liczyć tylko do stu?;)

W czwartek wyruszamy na wschodni brzeg Bajkału. Celem naszego kilkudniowego trekingu, począwszy od mieściny Ust-Bargruzin, będzie półwysep zwany Świętym Nosem.

A na zdjęciu dzisiejszy wschód słońca nad wyspą.

1 komentarz:

jablona pisze...

No Panie.. Nareszcie po powrocie z własnych wojaży prześledziłem Pańskie relacje :) Gratuluje wspaniałego wyjazdu i do zobaczenia w Poznaniu!!