Zagadka zaginionej kosmetyczki czwartek, 20 marca 2008

Transsib, dzien 3. We wtorek wsiadamy do pociagu nr 350. Jego stacja docelowa jest nadamurski Blagowieszcziensk, wyjasnia to dlaczego 3/4 pasazerow naszego wagonu stanowia... Chinczycy. Dziwna nacja - mlaskaja, siorbaja i nonstop gapia sie na nas. Po malu robi sie to uciazliwe. Wrocmy do dnia 1, po rozlokowaniu sie na plackarcie przystapilismy do integracji... sami ze soba, bo z 'ciapongami' sie nie dalo, a reszta 'o pozilyh licah' juz i tak spala. Chyba nas nie polubili, bo rano (dzien 2) obudzilem sie bez kosmetyczki. Scenariuszy, co sie z nia stalo bylo 150, tak czy owak po przeryciu wszystkiego i wszczeciu alarmu u prowadnikow, kosmetyczka i tak sie nie znalazla. Zlodzieje. Od nastepnej nocy 'kitram' wszystko w spiworze. Sroda minela standardowo - jedzenie, spanie, lektury, karty. Nielada atrakcja bylo bieganie, podczas postoju, po okolicach permskiego dworca w poszukiwaniu szczoteczki do zebow oraz spacer przez 7 wagonow na koniec skladu w celu uwiecznienia... zachodzacego nad torami slonca. Wieczor w kulturalnej atmosferze spedzilismy ogladajac film, do czasu, az nam odlaczyli prad, bo 'noutbukow nelzia'. Rano obudzilo nas mlaskanie towarzyszy jedzacych chinskie zupki, bo jakze inaczej. Za nami Omsk, jedziemy dalej.

2 komentarze:

Sloniq pisze...

oj Maniek Maniek :))) gdzie Ty mi pojechałeś :) Słoniq :)

Corpo-B pisze...

moze to byl 'chłit małketingowy'?nie zdziwilabym sie jakby chcieli powachac, jak pachnie bialy czlowiek:D ach te ryzojady...