Zaciot i dawaj na prirodu piątek, 11 kwietnia 2008

Ten post zapewne byłby o tym, jak staliśmy się sławni. Ale nie będzie. W środę rano zadzwonił telefon, akurat jechaliśmy autobusem na Universiteckij, więc nie za bardzo zrozumiałem o co chodzi. Tomasz? Telekompania? Czy mam czas? Spławiłem - niech zadzwonią się po 15 jak skończymy zajęcia. Na koniec rozmowy padło jeszcze słowo interwju. Eureka! Telekompania to nie firma telefoniczna i nie chcą mi wcisnąć nowej taryfy. Telewizja nas chce. Umówiliśmy się na 16 w akademiku, jednak przedostanie się na drugi brzeg rzeki w godzinach szczytu graniczyło z cudem. Dziennikarz zadzwonił, że niestety już nie zdążą, bo muszą kończyć materiał. Kiedy indziej. Swoją drogą ciekawe, że uniwerek ot tak sprzedał nasze dane osobowe telewizji.

W czwartek po zajęciach próbowaliśmy sobie przypomnieć, co to nauka, wyszło mizernie. Rano, ledwo, bo ledwo ale zwlekliśmy się przed tą 8. Dawaj na zaliczenie. Nie zaspaliśmy, serio.
Sama formalność niewiele różniła się od naszych wyobrażeń. Od razu zdementuje, że tu zaliczenie dostaje się na gębę. Musieliśmy sklecić kilka zdań co to fiuciersy, opciony, spot-sdelki i w ogóle miezhdunarodnaja valutnaja sistema.

Po zajęciach dałem się ponieść nogom... i obiektywowi trochę też. Irkuck to bardzo rozłożyste miasto, jeśli tak można powiedzieć. Liczba mieszkańców porównywalna do Poznania, ale zajmowana powierzchnia o wiele większa. Mieszkam tu już 3 tygodnie, a za wiele prawdę mówiąc nie widziałem. I tak prowadzony ciekawością powędrowałem tu i ówdzie. Trochę nowych zdjęć w galerii.

Spacer przerwał mi telefon od Kuby. Zmiana planów - wieczorem jedziemy w góry. Nie wspominałem jeszcze o tym. Od kilku dni planowaliśmy weekendowy wypad w Chamar-Daban (pasmo na południu Bajkału) i zdobycie, owianego wśród znajomych sławą nieosiągalnego, piku Czerskiego (2099 m.n.p.m) i przy sprzyjających okolicznościach piku Czekanowskiego. Pierwotnie mieliśmy wyjechać z Irkucka z samego rana w sobotę, jednakże dzisiaj dołączyła do nas Katia z parą znajomych i dojedziemy do Sliudanki (miejsca startu) jeszcze dziś na noc, a na szlak wyruszymy o świcie. Szykują się 3 dni marszu w śniegu. Już się nie mogę doczekać. Tym czasem uciekam się pakować.

Na koniec jeszcze klip:

Tego się tu słucha. Śmieszne.

Brak komentarzy: