W czwartek po zajęciach próbowaliśmy sobie przypomnieć, co to nauka, wyszło mizernie. Rano, ledwo, bo ledwo ale zwlekliśmy się przed tą 8. Dawaj na zaliczenie. Nie zaspaliśmy, serio.
Sama formalność niewiele różniła się od naszych wyobrażeń. Od razu zdementuje, że tu zaliczenie dostaje się na gębę. Musieliśmy sklecić kilka zdań co to fiuciersy, opciony, spot-sdelki i w ogóle miezhdunarodnaja valutnaja sistema.
Po zajęciach dałem się ponieść nogom... i obiektywowi trochę też. Irkuck to bardzo rozłożyste miasto, jeśli tak można powiedzieć. Liczba mieszkańców porównywalna do Poznania, ale zajmowana powierzchnia o wiele większa. Mieszkam tu już 3 tygodnie, a za wiele prawdę mówiąc nie widziałem. I tak prowadzony ciekawością powędrowałem tu i ówdzie. Trochę nowych zdjęć w galerii.
Spacer przerwał mi telefon od Kuby. Zmiana planów - wieczorem jedziemy w góry. Nie wspominałem jeszcze o tym. Od kilku dni planowaliśmy weekendowy wypad w Chamar-Daban (pasmo na południu Bajkału) i zdobycie, owianego wśród znajomych sławą nieosiągalnego, piku Czerskiego (2099 m.n.p.m) i przy sprzyjających okolicznościach piku Czekanowskiego. Pierwotnie mieliśmy wyjechać z Irkucka z samego rana w sobotę, jednakże dzisiaj dołączyła do nas Katia z parą znajomych i dojedziemy do Sliudanki (miejsca startu) jeszcze dziś na noc, a na szlak wyruszymy o świcie. Szykują się 3 dni marszu w śniegu. Już się nie mogę doczekać. Tym czasem uciekam się pakować.
Na koniec jeszcze klip:
Tego się tu słucha. Śmieszne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz