O wiośnie, której nie było i... UFO wtorek, 29 kwietnia 2008

Na wstępie o pogodzie słów parę, bo ta zadziwia mnie nieustannie. Zadziwia mnie też notorycznie tutejsza myśl techniczna, w tym głównie motoryzacja, ale to być może innym razem.


W środę wracam z zajęć, świeci słońce, idę w krótkim rękawku. Nagle zrywa się wiatr, w ciągu trzech minut pogoda całkowicie się załamuje - pada deszcz. Właśnie - deszcz. Pierwszy deszcz w Irkucku. Czyżby wiosna?
Chyba nie. W piątek w drodze do dentysty zaskakuje mnie śnieg, gdy już od niego wracam znów pada deszcz. Dobrze przeczytaliście - dentysta. Tutaj przyjdzie mi pewnie zburzyć pewne Wasze wyobrażenia. Nie wybrałem się bynajmniej do najlepszej kliniki dentystycznej, tylko do normalnego dentysty dla ludu... i nic w tym nadzwyczajnego, zupełnie jak u nas, a obsługa nawet jakaś milsza. Poza tym jestem żywy, mam się dobrze, nie znieczulano mnie pavulonem i plomba nie świeci ;)

Dla odmiany sobota, dzień jakby wyjęty z środka wiosny. Słonecznie, temperatura z pewnością przekracza 15 st. Można się podelektować spacerkiem w samej koszulce. Nie czepiajcie sie słów ;)

Pośród wielu rzeczy, których mi zaczyna tutaj brakować, zaraz za deską sedesową plasuje się zieleń. Dokładnie tak. Wegetacja roślinności trwa tutaj o wiele dłużej i wszystko nadal jest szare, szare i szaro-szare, czasami brunatne i brązowe, bywa czarne. Cóż za rozmaitość. Jedyne co się wyróżnia to stare drewniane domki, pomalowane na żywsze kolory. Oglądałem wczoraj świeże zdjęcia z Poznania - jest czego pozazdrościć.

Idąc z zeszłym tygodniu przez step napotykam jednego kwitnącego kwiatka. Radość nieopisana.

Oprócz nas jest tu życie, no dobra oprócz nas i… kosmitów. O tym dalej.
Pytam znajomej - kiedy zacznie się tutaj zielenić? Otrzymuję odpowiedź - powinno w ciągu najbliższego tygodnia. Zobaczymy.

Poniedziałek, rano. Patrzę za okno pada... ba sypie śnieg. I tak przez pół dnia. Wiosna? Spod błota i topiącego się śniegu przebija się nieśmiało zielona kępka trawy. Starczy o pogodzie.

W niedzielę prawosławni świętowali Paschę. Trochę tak jak u nas. Dało się odczuć, że coś się święci - na kilka dni przed wszyscy robili gruntowne porządki. Nasze świętowanie ograniczyło się do wąchania panoszących się po korytarzu zapachów dań, nazwijmy to wielkanocnych. Wspominałem już zapewne, że większość mieszkańców naszego piętra stanowią rodziny z dziećmi (jak to w akademiku przystało), więc nie ma się co dziwić. W wigilię Paschy na ulicach jest pełno milicji, w szczególności w okolicach cerkwi. Rzuciło mi się w oczy, bo w normalne dni jej się praktycznie nie spotyka. Jakaś większa świąteczna akcja - dmuchnij zajączku w balonik, zatrzymują niemalże wszystkie samochody. Miasto pustoszeje, tylko kolejka w markecie ciągnie się do nieskończoności.

Dzisiaj, tj. we wtorek z samego rana spotykamy się z nowym konsulem. Okazuje się, że z naszymi wizami większych problemów nie będzie, oczywiście jeśli tylko prodziekan ds. międzynarodowych pozytywnie rozpatrzy nasz wniosek poparty zaświadczeniem konsula. Ponadto prawdopodobnie, no dobra, więcej niż prawdopodobnie, od początku czerwca rozpocznę miesięczne praktyki studenckie w konsulacie. To będzie ciekawe doświadczenie. Mam nadzieję.

Obiecałem o UFO. Według miejscowych największą liczbę tzw. neopoznanyx letaiushchix obektov (NLO) spotyka się w rejonie przylądka Ryt, położonego na zachodnim brzegu Bajkału, w niedalekiej odległości od wyspy Olchoń, gdzie mieliśmy okazję zanotować owo ciekawe "lądowisko". Najczęściej latające obiekty przybierają formę kolistą, świecącą ze środka, płynnie odlatującą w głąb gór, ale również postać zagadkowych, fluorostencyjno-czerwonych, krążących świateł. Zjawisko to nie jest ponoć obce irkuckim ufologom, którzy to posiadają zapisy video, którymi jednak niechętnie się dzielą. Istnieje hipoteza o współzależności pomiędzy energią ziemską, która kumuluje się w miejscach rozłamów i energią słoneczną, a owe niezidentyfikowane obiekty najczęściej widywane są w środku lata w okresach największego promieniowania słonecznego. Wśród przyczyn występujących w tym miejscu anomalii wymienia się również połączenie rozłamów - koryta rzeki Ryt i rozłamu głębokiego Bajkału. W miejscu tym występują również anomalia grawitacyjne, aparatura nawigacyjna wariuje i ponoć GPS również nie działa poprawnie. Nikomu jednakże nie udało się jak dotychczas znaleźć naukowego wytłumaczenia owych zjawisk.
Tych mądrości doczytałem się w przewodniku, który dostałem na urodziny ;)

Jutro z samego rana wyjeżdżamy w Sajany. Przez najbliższe 5 dni będziemy wędrowali po tych malowniczych górach, a naszym głównym celem jest Munku Sardyk - najwyższy szczyt wschodnich Sajanów. Zapraszam na relację po powrocie.

Brak komentarzy: